Kamienie Wilhelma

Internetowe wydanie ksiązki Andrzeja Czaplinskiego

Get Adobe Flash player

Gospodarka Leśna

Przemysł leśny za czasów Zakonu Krzyżackiego i Prus Książęcych prowadzony był systemem dzierżawnym za roczny czynsz. Za czasów Prus Książęcych innym sposobem prowadzenia tego przemysłu był kontrakt zawierany przez właściciela lasu z kupcami. Jeśli właściciel lasu chciał uzyskiwać większy dochód z zakładów leśnych, sam prowadził eksploatacje. Przemysł drzewny był jedną z podstawowych form wykorzystania lasu. Ścięte z pni drewno na miejscu przerabiane było na różnego rodzaju asortymenty tartaczne (przemysł tartaczny -„Budenwerk”) oraz na produkty pochodne (prymitywny przemysł chemiczny) terpentynę, oleje drzewne (smoła, dziegieć), węgiel drzewny, popiół i potaż. Dobrze rozwinięty przemysł drzewny obserwuje się od końca XIV wieku. W drugiej połowie XVII wieku w wyniku rabunkowej gospodarki leśnej brak drewna budowlanego i opałowego zaczęły odczuwać całe Prusy Wschodnie. Doprowadziło to do znacznych ograniczeń nakładanych na przemysł leśnych, a w konsekwencji do upadku większości jego gałęzi.


Do podstawowych gałęzi przemysłu leśnego i sposobów eksploatacji lasów w Prusach Wschodnich do końca XVIII wieku należały:


- przemysł tartaczny - tzw. „Bundenwerk”, czyli przedsiębiorstwa leśne przerabiające głównie dąb (najcenniejszy), a także buk, jesion, lipę oraz rzadziej sosnę, na półfabrykaty. W XVIII wieku pomimo znacznych ograniczeń w wyrębie dębów zostały one w większości wytrzebione. Upadek „Budenwerk” nastąpił w latach 1756-1763, w czasie wojny siedmioletniej.

- smolarstwo – jest jedną z najstarszych form przerobu drewna; zakłady smolarskie zużywały duże ilości drewna, także po wyczerpaniu ich zapasów w danym miejscu przenosiły się w inne. Ze względu na rabunkową eksploatacje od XVI wieku na smolarzy zaczęto nakładać ograniczenia, powodując spadek ich liczebności. Jako gałąź przemysłu smolarstwo w Prusach Wschodnich przestało się liczyć w XIX wieku.

- potażnictwo i popielnictwo – produkcja potażu z wypalonego popiołu wykorzystywana była do wyrobu mydła, szkła, farb, bielenia płótna, falowania wełny i garncarstwa. Gałąź ta rozwinięta była na dużą skalę już za czasów krzyżackich, a potaż był jednym z ważniejszych artykułem handlowym. Do wyrobu potażu wykorzystywano twarde i miękkie drewno liściaste (najlepsze drewno dębowe i bukowe). W pocz. XVIII wieku w niektórych powiatach Prus czynsze od potażników stanowiły ponad połowę wszystkich dochodów z wszystkich lasów państwowych.

- węgiel drzewny – wykorzystywany był w hutnictwie metali i szkła, w rzemiosłach wykorzystujących metale m.in. kowalstwie, gospodarstwie domowym oraz przy wyrobie prochu strzelniczego (lipa, olcha, osika). Najbardziej wartościowy był węgiel drzewny z dębów, buków i brzóz. Duże zapotrzebowanie w ten surowiec i łatwość jego produkcji doprowadził w konsekwencji do wyniszczenia lasów liściastych. Węglarstwo pod koniec XVIII wieku zaczyna zanikać, wypiera go węgiel kamienny.


- drewno budulcowe – na drewno budowlane zużywane było drewno dębowe, sosnowe i świerkowe. Jeszcze w poł. XVIII wieku większość budynków miast była drewniana i kryta gontami. Na wsiach taki stan utrzymywał się jeszcze do pocz. XIX wieku. Całe osiedla często szły z dymem i co jakiś czas musiano je odbudowywać, zużywając w tym celu ogromne ilości drewna. Duże ilości drewna wykorzystywane były również przez młynarzy, stelmachów, bednarzy itp. oraz przy budowie i konserwacji mostów, tam i grobli, budowie fortyfikacji i dróg. W XVI wieku coraz bardziej zaczęto odczuwać brak drewna. Powstają w tym czasie zarządzenia nakazujące budowy małych domów mieszkalnych i osad gospodarczych o lekkiej konstrukcji. W pocz. XVII wieku Urząd Leśny w Olsztynie zakazuje budowy dużych domów drewnianych. Gonty trzeba było zastąpić słomą lub trzciną.

- drewno opałowe – powstałe miasta i wsie potrzebowały olbrzymiej ilości drewna opałowego. Np. w 1600 roku w okresie zimowym w Nidzicy spalono 1662 m3 tego drewna. Minimalne zapotrzebowanie drewna opałowego miasta Królewca w 1701 roku obliczono 7m3 na jednego mieszkańca. Zapobiegając bezplanowej wycince drzew nakazywano m.in. opalanie mieszkań karpiną, torfem a nawet suszoną darnią. Pozyskanie drewna opałowego w lasach ograniczono do pierwszych trzech dni tygodnia, a po reformie leśnej w 1739 roku do wtorku i piątku. W 1775 roku ograniczono prawo pozyskania i wywozu drewna opałowego do okresu od 1.X. do 31.III. Ustalenia te obowiązywały jeszcze do końca II Wojny Światowej.


- bartnictwo – na terenie Prus rozwinęło się w pierwszych latach naszej ery. Była to jedna z bardziej dochodowych form eksploatacji lasu. Było jednym z podstawowych składników dochodów czerpanych z całej gospodarki leśnej, najpierw przez państwo zakonne, a później książęce (do 1701 r.). Bartnictwo w owych czasach było dosyć pospolite. Zajęciem tym zajmowali się nie tylko zawodowi bartnicy, ale również liczni chłopi. Najstarszym przywilejem bartniczym udzielonym przez Zakon na Mazurach jest przywilej ze Szczytna z 27.XI.1360 roku. Osiedlili się oni na tzw. Bartnej Stronie, będącej obecnie częścią Szczytna. Bartnicy byli także w dobrach prywatnych. W 1403 roku Filip z Kozłowa uwalnia swoich bartników w Dźwierzutach od pańszczyzny, a Mikałaj Targowski pozwala w roku 1428 Mierzejowi na zakładania barci w puszczy pomiędzy Sąpłatami a Łupowem. Barcie zakładano na dorodnych grubych drzewach sosny, dębu, lipy i olchy. Wybór przez bartników najlepszych drzew powodował duże szkody w lesie. Powodowali oni także szkody poprzez wypalanie wrzosowisk i zarośli lub zapruszając ogień podczas okadzania pszczół. Ogień ten często powodował pożary lasów. Całkowity upadek bartnictwa nastąpił w wieku XIX. W gminie Stary Dzierzgoń istnieje do dziś (na mapie - fizycznie jej już nie ma) miejscowość Bartne Łąki. Swoją nazwę wzięła od bartników, którzy ją tworzyli.

- dziegciarstwo – dziegieć wykorzystywany był do wyrobu skóry jutowej oraz jako lekarstwo dla zwierząt i ludzi. Produkcją tej substancji trudnili się chłopi opłacający czynsz dla właściciela lasu. Receptura była dość prosta i wykorzystywano do niej korę brzozową. W Prusach Wschodnich dziegieć pozyskiwany był do XVIII wieku.

 

- żywicowanie – żywica służyła do produkcji kalafonii, terpentyny, smoły i żywicznej sadzy. Pozyskanie żywicy powodowało okaleczenie drzew.

- zwierzęta domowe – wypas bydła, koni i owiec na leśnych polanach i łąkach rozpoczynał się wczesną wiosną a kończył się na początku zimy. Czyniły one duże szkody w lesie zgryzają korę drzew i młode pędy. Obok wypasu bydła duże znaczenie dla lasu miał zbiór siana z śródleśnych łąk. Łąki te wobec ogólnego niedostatku innych, były stale poszerzane przez karczowników. Doprowadziło to do rozdrobnienia lasów na coraz to mniejsze kępy. W zimie z braku siana używano często do karmienia zwierząt domowych liści drzew i krzewów, które suszono latem. W lesie wypasano również świnie. W czasach krzyżackich, gdy lasy obfitowały jeszcze w dąbrowy i buczyny, hodowla świń w lasach była wysoko rozwinięta. W XVII wieku z tego powodu zabroniono kozom wstępu do lasu pod karą grzywnej dla jej właściciela. Rozporządzeniem w 1614 roku wprowadzono zakaz wypasu bydła w lasach książęcych. W 1630 roku stada owiec ze Szczytna ze względu na powodowane szkody w lesie, mogły być wypasane na pół mili od lasu. W XVI-XIX wieku powszechnie praktykowano zbieranie ściółki leśnej, której używano w stajniach i chlewniach zamiast słomy.

 

Do XVII - XVIII wieku, zarówno w Słobitach, jak i w Prakwicach bez umiaru korzystano z zasobów leśnych. Las dostarczał drewna na budulec i opał, a zwierzyna była dostarczycielem żywności. Polowania, stanowiły przede wszystkim rozrywkę dla członków rodu i ich gości. Dzisiaj nazwalibyśmy taką gospodarkę - rabunkową. Drzewa wycinano, nie martwiąc się o nowe nasadzenia, a polowań nie ujmowano w żadne ramy organizacyjne. Zamożność rodu często była przyczyną niefrasobliwości. Bawiono się ciągle, nie zważając na skutki uciech.

Administrator Słobit Dr. Ulrich Boris

Administrator Słobit w latach 1934-1945 Dr. Konrad Boris

Dopiero w pierwszej połowie XIX wieku zaczęto tę gospodarkę porządkować. Przeprowadzono inwentaryzację i robiono to corocznie, aż do wybuchu I Wojny Światowej. Powołano służbę leśną i łowiecką. Nadal jednak pierwszeństwo miała służba łowiecka a określenia służbowe personelu leśnego pozostały takie same jak w XVIII wieku:

rewierjäger - strzelec rewirowy- odpowiednik strażnika łowieckiego

oberjäger - starszy strzelec rewirowy

wildmeister - nadworny łowczy

Karl Christian Tielsch w latach 1933 - 1945 leśniczy w Słobitach i Prakwicach

Karl Christian Tielsch w latach 1933 - 1945 leśniczy w Słobitach i Prakwicach

Ponieważ z lasu stale wygospodarowywano nadwyżki finansowe, zaczęto o niego dbać. Wyręby, tam gdzie było to konieczne zalesiano, a nasadzenia grodzono przed jeleniami i sarnami. W monografii pt. „Dzierzgoń. Od początku do dni naszych 1248-1998”, autor ks. Alojzy Szorc opisuje „[...] z dworca w Dzierzgoniu bocznica prowadziła do lasu w Prakwicach, gdzie na wagony ładowano drzewo z pobliskich lasów, zarówno w formie dłużyzny, jak też częściowo tarte na deski, żerdzie, czy sztachety. Tak było już w 1893 roku”. 

Zrąb w Jerzwałdzie nadzoruje leśniczy Dietrich Henrici

W XVII wieku polowanie na jelenia europejskiego, „czerwonego” - jak podówczas go nazywano - było bardzo honorowane, a pozyskane trofea - wieńce, otaczano wielką czcią. Szanowano je i stanowiły powód do dumy dla myśliwego, wzbudzając zachwyt gości. Eksponowane były zawsze we wnętrzach i stanowiły istotny element wystroju pałaców i dworów szlacheckich.

Podobnie rzecz się miała z rogaczami, których w lasach, prakwickich, było bardzo dużo. Uważano, że polowanie na dziki i drobną zwierzynę to zajęcie mało szlacheckie i bardziej przystoi ludziom pochodzącym z gminu. Obyczaj ten zmienił się nieco w drugiej połowie XIX wieku. Zaczęto już polować na kaczki, bażanty, inne ptactwo i zające. W źródłach historycznych znajdujemy też wzmianki o polowaniach na dziki.

Ostatni właściciel Słobit i Prakwic- Aleksander Fürst zu Dohna - Schlobitten w swych wspomnieniach spisanych w książce pt. „Wspomnienia starego mieszkańca Prus Wschodnich” (niem. Erinnerungen eines alten Ostpreussen) opisuje polowanie w Prakwicach, podczas którego siedmiu myśliwych strzeliło 200 sztuk zajęcy i 50 sztuk bażantów. Do tego polowania zatrudniono 120 naganiaczy.


Wspomina także, że w Prakwicach widywano w chmarze jeleni od 15 do 20 byków, w tym wiele o kapitalnym wieńcu. W czasie rykowiska ryczące byki słyszano w prakwickim dworze. Podczas wędrówek po lasach często towarzyszyła Aleksandrowi jego żona Freda Antoinette - Gräfin von Arnim. W lasach otaczających Prakwice były ukryte małe strumienie, bagna, w nich występowały mięsożerne rośliny (rosiczka),a także rzadkie gatunki ptaków jak: rybołowy, czaple, kormorany, czarne bociany, żurawie i zimorodki, które tu gniazdowały.

W Prakwicach, podobnie jak na Śląsku, licznie występowała drobna zwierzyna: bażanty i zające. O wiele mniej było jej w Słobitach. Za to, jak opisuje autor wspomnień, w 1942 roku przywędrował w tamtejsze lasy niedźwiedź. Było to ogromne wydarzenie, ponieważ ostatniego niedźwiedzia strzelono w roku 1732, a uczynił to szef myślistwa Baumgard z rodziny Gräflich Dohnesche. Od tego czasu przez 200 lat nie widywano w Słobitach niedźwiedzia.

 

Postanowiono za wszelką cenę przytrzymać „brązowego gościa” w nadziei, że zatrzyma się tutaj na dłużej, a może zasiedli na stałe. W tym celu dokarmiano zwierza burakami i odpadkami zbóż. Na powierzchni 10 ha lasu zabroniono polować, pozyskiwać drewno oraz zbierać jagody i grzyby. W ten sposób utrzymano misia od wczesnej jesieni aż do zimy, prawie do okresu godowego. Niestety przypadkowy myśliwy ustrzelił niedźwiedzia tuż przed okresem godowym. O tym wydarzeniu pisały wszystkie ówcześnie ukazujące się w Prusach Wschodnich gazety. Niedługo po tym napotkano drugiego niedźwiedzia, prawdopodobnie samicę, która spłoszona wyemigrowała z lasów słobickich. Oba misie przypuszczalnie przywędrowały ze wschodu, gnane frontem rosyjsko-niemieckim.

Aleksander Dohna wspomina także, że członkowie jego rodu nosili eleganckie ubrania wieczorowe. Był to ciemnozielony strój z pozłacanymi guzikami i godłem ze skrzyżowanych jelenich tyk poroża bez korony w srebrnym kolorze. Teść Aleksandra Dohna również utrzymywał ten zwyczaj. W jego majątkach mężczyźni wieczorem przywdziewali fraki koloru jasnozielonego z ciemnożółtymi klapami. W styczniu 2011 roku przeglądając internet natknąłem się na stronie www.guziki.ocalicodzapomnienia.eu , na guzik liberyjny rodu von Dohna. Przedstawiam go jako ciekawotkę i potwierdzenie wiadomości zawartych w tekście.

Lokaje i kamerdynerzy z pałacu słobickiego

Guzik liberyjny von Dohnów - awers

Uprząż koni także oznakowana była elementami herbowymi. Opisując ją Aleksander Dohna wspomina, że ogłowie z okrągłymi klapami ocznymi posiadało w środku błyszczący herb z dwiema skrzyżowanymi tykami jelenimi oraz srebrną koroną książęcą. Jego zdaniem taka uprząż była zbyt ciężka.

Wśród wspomnień nie zabrakło też opisu polowań na kaczki i bażanty. Na te pierwsze polowano na jeziorach mazurskich, udawano się tam parowcem. Myśliwi ukryci byli w trzcinach. Ich pomocnicy, po usłyszeniu sygnału, płoszyli kaczki. Takim sposobem strzelano nawet po sto sztuk na jednego myśliwego. Na bażanty polowano z pomocnikiem na kilka strzelb (flint). Miał on za zadanie nabijać broń po strzale. Autor wspomnień w ciągu jednego dnia strzelił sto czterdzieści pięć bażantów, chociaż jego szwagier Herman Stolberg in Radenz upolował czterysta pięć sztuk. Największym sukcesem szczycił się jednak wuj autora. W dobrach śląskich, podczas jednego polowania Carl Solms z Lich, strzelił tysiąc dziewięćset dwanaście bażantów.

Przygotowania łowieckie zaczynano już w wieku dziecięcym. Oswajano się z warsztatem za pomocą łuku i strzał z gumowymi przyssawkami (Heureka). W wieku 8-9 lat młody myśliwy otrzymywał Tesching- Flobert, którym „polowano” na wróble.