Kamienie Wilhelma

Internetowe wydanie ksiązki Andrzeja Czaplinskiego

Get Adobe Flash player

Kościół w Starym Mieście. Historia miejscowości

Na pewnym etapie pisania Kamieni Wilhelma uznałem, że warto w nich opisać historię kościoła w Starym Mieście. Tak jak miejscowość Prakwice nierozerwalnie łączy się z rodem von Dohna, tak i kościół w Starym Mieście łączy się z tym rodem. Chociaż jego początek kojarzony jest z innymi wielkimi, pruskimi magnatami. Podobnie jak Prakwice, kościół ma swoje związki z von Wallenrodtami.

 

Kościół pw. św. Piotra i Pawła w Starym Mieście stoi na terenie wsi o średniowiecznej metryce. Jej przywilej lokacyjny wydał w 1312 roku Günter von Arnstein, komtur Dzierzgonia. Z tą datą można zatem wiązać budowę kościoła. Stare Miasto będące przedtem osadą o nazwie "Rerdiz" prawdopodobnie zmieniło się wtedy w "Altstadt" (Stare MIasto). Nowa nazwa wzięła swe pochodzenie od lokalizacji wsi, na drodze z Dzierzgonia do Starego Dzierzgonia.

 

Wikipedia podaje taką informację o kościele w Starym Mieście"

 

"Kościół św. Piotra i Pawła w Starym Mieście – rzymskokatolicki kościół filialny zlokalizowany w centrum wsi Stare Miasto (powiat sztumski, województwo pomorskie). Do rejestru zabytków wpisany został w 1994 pod numerem 456. Należy do parafii Trójcy Przenajświętszej w Dzierzgoniu.


Datę budowy kościoła wiązać można z 1312 r., kiedy to Günter von Arnstein nadał osadzie przywilej lokacyjny (wcześniej, zapewne w 1249 r., wystawiono we wsi kościół drewniany). Był to kościół katolicki (krzyżacki), wzniesiony z kamienia polnego i cegły, z drewniana wieżą. Po reformacji obiekt przejęli protestanci (luteranie). W pierwszej połowie XVI wieku istniał tu na pewno urząd proboszcza, ale później miejscowość przynależała już do parafii w Starym Dzierzgoniu, a kościół popadał w ruinę. W 1624 r. Fabian Czema (starosta sztumski) przekazał drewno na odbudowę świątyni, a także szkoły oraz plebanii. Po 1663 r. Johann Ernst von Wallenrodt, ochmistrz Prus Książęcych, który stał się właścicielem lokalnych dóbr, zwrócił się do elektora z prośbą o udzielenie mu patronatu nad kościołem, a w zamian zobowiązał się do jego renowacji. W latach 1682–1688 dokonał on faktycznej odbudowy świątyni od podstaw (z pierwotnego stanu zachowała się ściana północna do wysokości dachu, a ściany wschodnia i południowa – do wysokości okien). Być może część członków rodu von Wallenrodtów została tu pochowana, ale nie ma na to jednoznacznych dowodów (w kościele nigdy nie prowadzono badań archeologicznych, jednak znajdują się tu płyty pamiątkowe, które mogły mieć charakter nagrobny). Podczas odbudowy poddano renowacji kruchtę wejściową, wraz z lożą oraz dodano wieżę zachodnią, która zastąpiła wcześniejszą, drewnianą. W latach 1696-1697 założono strop drewniany, który został ozdobiony przez malarza Gottfrieda Haarhausena. Podczas renowacji wallenrodtowskiej dodano stalle, ławy dla wiernych, dekorację chóru muzycznego i loży kolatorskiej. Haarhausen pozostawił po sobie monogram GHH i datę 1696.


W latach 1690–1696 powstały konfesjonał i ołtarz, które wytworzono w warsztacie Johanna Christoha Döbla. W 1696 r. pomalowano ołtarz i kazalnicę. Nowa wieża pomieściła w 1785 r. dzwon ważący 150 kg. Został on odrestaurowany przez Dietricha Herbsta z Elbląga. Drugi dzwon o wadze 260 kg ufundował w 1887 r. burgrabia Richard Friedrich von Dohna (oba są zachowane do dziś).

Richard Friedrich Dohna fundator drugiego dzwonu

 

Richard Friedrich zu Dohna-Schlobitten,  urodzony 06 kwietnia 1807 r. w Królewcu, Ostpreußen. Syn nieznanego ojca i nieznanej matki. Mąż Mathilde Friederike (von Truchsess zu Waldburg) zu Dohna-Schlobitten – data ślubu 1835 r. Ojciec Antoniny Amalie Marie (zu Dohna-Schlobitten) von Saurma-Jeitsch, Richarda Wilhelma Ludwiga zu Dohna-Schlobitten, Eberharda Friedrich Ludwiga zu Dohna-Schlobitten i Manfreda Carla Ludwiga zu Dohna-Schlobitten. Zmarły 12 czerwca 1894 r.w Schlobitten (Słobity).

 

Po 1736 r. dobudowano trzecią emporę dla rozrastającego się rodu von Dohna (kolejnych właścicieli tutejszego majątku). W 1754 r. połączono w jedno ołtarz i ambonę (stolarze Hildebrandt i Hanff z Dzierzgonia) – w 1946 r. wyjęto kosz z ołtarza i oddzielono baldachim. W latach 1905-1939 przeprowadzano stopniową inwentaryzację obiektu. W 1796 r. organy ufundowała szlachecka rodzina Dohna–Slobbiten.


Po zakończeniu II Wojny Światowej świątynia pozostawała w rękach protestanckich i była w dobrym stanie. W 1954 r. Tadeusz Chrzanowski, Jan Samek i Marian Kornecki przeprowadzili inwentaryzację kościoła i sporządzili katalog jego zabytków. W latach 80. XX wieku przeszedł on w ręce katolików. 30 grudnia 1981 r. nabyła go za 2,5 miliona złotych parafia Trójcy Przenajświętszej w Dzierzgoniu. W 1994 r. przeprowadzono wizję lokalną, po której zapisano, że kościół popadł w latach powojennych w zaniedbanie, a sprzęty zostały częściowo zniszczone: brak figury św. Pawła i dziesięciu innych figur w ołtarzu głównym, konfesjonał zdewastowany, organy pozbawione werku i piszczałek. Powstały nieuniknione też w tych przypadkach uszkodzenia i wykruszenia polichromii stropu. W trakcie remontu i restauracji do kościoła powróciły figury zdeponowane w Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie. W 2009 odnowiono organy". Postarajmy się o rozwinięcie informacji zaczerpniętej z Wikipedii.

 

Dane dotyczące najdawniejszej historii kościoła podaje m.in. sprawozdanie Wünscha, który osadza najstarszy, staromiejski kościół w 1250 r. opisując go jako "drewniany, wystawiony około 1249 roku". Miał on powstać przypuszczalnie w konsekwencji pokoju dzierzgońskiego z 1249 roku, po wojnie prusko - krzyżackiej. W każdym bądź razie zarówno wspomniany Wünsch jak i Walter Hubatsch określają go jako kościół krzyżacki, a więc katolicki.

Wejście do kościoła - 1938 r.

Jest rzeczą pewną, że pierwszy kościół wzniesiono z kamienia polnego i cegły, gdyż przemawiają za tym zachowane fragmenty tejże budowli po stronie północnej i wschodniej. Cegły tam wmurowane mają większy rozmiar, taki jakiego używali krzyżacy w swych budowlach. W przywileju lokacynym wsi mowa jest też o tym, że "proboszcz otrzymał osiem włók ziemi — ... derselben vryen hubin hat der pfarrer achte und der schulthis vyre..." — a to wskazuje na istnienie już wtedy kościoła parafialnego lub jego budowę w najbliższym czasie (na pewno można przyjąć ten czas jako "terminus post quem" czyli zakończony po czasie). Kościół został zbudowany z cegły i kamienia polnego w północnej części wsi i otrzymał drewnianą wieżę. Świątynia była z trzech stron otoczona rzeką Dzierzgoń. Dziesięcina proboszcza została powiększona przez dochody z kolejnych 10 włók, które 13 lipca 1353 r. otrzymał koło Starego Miasta Hannos Schreiber z Kraszewa (parafia Stare Pole). Do parafii staromiejskiej należał też Przezmark, o czym świadczy fakt, że sołtys tej wsi otrzymał w 1404 r. dwie włóki proboszczowskie (staromiejskie), leżące przy granicy wsi Prakwice. Jednakże już w 1437 r. informowano, że proboszcz posiadał ponownie osiem włók kościelnych, a przed 1530 r. znów należało do niego tylko sześć włók.

Kościół 1938 r.

Większe wzmianki o kościele pojawiają się w zapiskach z lat 1636 - 1663, kiedy było już było po reformacji i kościół stał się luterańskim. Parafia miała obsadzony urząd proboszczowski w pierwszej połowie XVI wieku. Już w 1546 r. urzędował tutaj proboszcz Mateusz (Matthias) Lange. Jeszcze w czasie wizytacji w 1543 r. tutejszy proboszcz posiadał osiem włók, ale potem przejął je kościół w Dzierzgoniu, a parafia straciła samodzielność. Była obsługiwana przez ewangelickiego proboszcza ze Starego Dzierzgonia. Niestety w tych latach kościół był kompletną ruiną. Parafia należała do protestanckiej diecezji morąskiej. W 1624 r. starosta sztumski Fabian Czema (zm. 1636 r.) przekazał drewno na odbudowę kościoła, szkoły i plebanii w Starym Mieście. Dobra parafialne bowiem należały w owym czasie do rodu von Czema, zaś patronat nad kościołem sprawował władca panujący (Landesherr), czyli początkowo książę pruski i elektor brandenburski - Jerzy Wilhelm Hohenzollern (zm. 1639 r.), zaś po nim Fryderyk Wilhelm, zwany Wielkim Elektorem. Ród Czemów nie miał prawa do kościoła, zaś elektor żadnego bezpośredniego interesu w jego odbudowie. Sytuacja ta sprzyjała więc upadkowi świątyni. W podobnym stanie znalazły się też inne kościoły mazurskie, gdzie wizytacje, przeprowadzone pod koniec XVI wieku, wykazały, iż jedynie 17 z 87 kościołów luterańskich było w dobrym stanie.

 

W styczniu 1546 r. pierwszym księdzem, po reformaji z 6 lipca 1525 roku ogłoszonej przez księcia Albrechta Hohenzollerna, był wspomniany już Mateusz (Matthias) Lange. Od 1580 roku, na jego miejsce wysłany został Jacob Sperbigius, w 1626 roku - Albert Aretius, którego zastąpił Georg Orschelski, sprawujący funkcję duszpasterza od 1646 do 1663 roku.

 

I właśnie w 1663 r. nastąpiło przejęcie kompleksu dóbr, należących do Starego Miasta, przez Johanna Ernsta von Wallenrodta. Ten pruski wielmoża pełnił wówczas funkcję ochmistrza Prus Książęcych. Zwrócił się do elektora z prośbą o udzielenie mu patronatu nad kościołem w Starym Mieście. W zamian  Wallenrodt zobowiązał się odnowić świątynię. Chociaż płyta marmurowa (zachowana do dnia dzisiejszego) wmurowana nad wejściem do zakrystii głosi troszeczkę coś innego. W tłumaczeniu z łaciny, jest na niej napisane, że:

 

"Obecy dziedzic, Johann Ernst von Wallenrodt, wielce czcigodny doradca wielkiego Fryderyka Wilhelma i jego najstarszego syna Fryderyka III, elektorów brandenburskich (...), tę poświęconą bogu świątynię, zniszczoną zmienną koleją losów, której terytorium wraz z przyległościami zostało nabyte wojennym męstwem Johanna Walenrodta, jako grobowiec prochów przodków Bogu Najlepszemu, Najwyższemu ku czci, z sarcem pobożnym i wdzięcznym, pamiętając o dobrodziejstwach od niego otrzymanych, z własnej woli wzniósł, poświęcił, ozdobił i wyposażył."

 

Pewnym więc jest, że przebudowę tej świątyni, a właściwie budowę nowej z zachowaniem pozostałości poprzedniej, przeprowadzono dopiero w latach 1682 - 1688 z fundacji Johanna Ernsta von Wallenroda, właściciela dóbr Prakwice i dobrodzieja kościoła.

 

Tablica marmurowa

Tablica wprawdzie potwierdza inicjatywę Johanna Ernsta von Wallenrodt w odbudowę i wyposażenie świątyni oraz potwierdza jej wcześniejszy nie najlepszy stan, lecz stanowi też ważną informację, że ród von Wallenrodt pojawił się w Starym Mieście już wcześniej jako właściciel ziemski. Własność tę miał otrzymać za załugi wojenne Johann Wallenrodt - przodek Johanna Ernsta. Zapoznajmy się więc z historią rodu von Wallenrodt.

 

Ród pochodził z Frankonii, ze Szwabach, na północ od Norymbergii. Był to ród rycerski, wygasły w swej ojczyżnie już w 1767 roku. Kilku jego członków zyskało sobie silną pozycję w szeregach Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, czyli tzw. Zakonu Krzyżackiego, piastując w nim wysokie urzędy. Najbardziej znanym członkiem rodziny był Konrad von Wallenrodt, który w początkach swej kariery pełnił funkcję szpitalnika w Iławie. W 1376 r. został komturem domowym Dzierzgonia, związanym blisko z ówczesnym Wielkim Szatnym, Konradem von Rotenstein, sprawującym urząd komtura w Dzierzgoniu.  W konsekwencji kariery zakonnej, 12 marca 1391 r., kapituła generalna Zakonu obwołała Konrada von Wallenrodt Wielkim Mistrzem. Zmarł w Malborku 25 lipca 1393 r.

 

Wallenrodtowie pruscy bardzo cenili sobie pochodzenie od tak znamienitego przodka. W swym wywodzie genealogicznym umieszczonym na wspomnianej, marmurowej tablicy nad wejściem do zakrystii kościoła w Starym Mieście, wymienia go jako swego przodka Johann Ernst von Wallenrodt.

 

Kolejnymi znakomitymi członkami rodu byli: brat Konrada, Wielki Marszałek Zakonu Krzyżackiego, poległy pod Grunwaldem w 1410 roku, Fryderyk von Wallenrodt; kuzyn Konrada, Jan Wallenrodt był arcybiskupem Rygi. Warto jeszcze dodać, że sami Wallenrodtowie uważali za swojego protoplastę mitycznego Tiberiusa, ojca trzech braci, z których jeden - Mikołaj, był ojcem Konrada Wallenrodta noszącego także imię Tyberiusz. Uważali się za ród korzeniami sięgający XIII w p.n.e. czyli czasów Wojny Trojańskiej. Warto wspomnieć także Eberharda von Wallenrodt słynącego z ogrommnej siły. Ponoć osiem razy potykał się w zwycięskich turniejach rycerskich przed samym Cesarzem Henrykiem IV (Henryk IV (973/978-1024) – książę Bawarii 995-1005; Król i Cesarz rzymsko-niemiecki), mocując się nawet z lwem.

 

Paweł Pizuński jako protoplastę pruskiej gałęzi rodu podaje jednego z krewnych Konrada von Wallenrodt - Jana (Johanna). Imię jego prawdopodobnie wymieniono w podanym opisie z marmurowej tablicy w staromiejskim kościele. Przypisuje ona nadanie mu ziem w Prusach Wschodnich z tytułu zasług wojennych. Następni historycy potwierdzają ten fakt: Siebmacher, który umieszczał to w końcu XV wieku i Krollman, podajacy datę 1466 r.

 

Po osiedleniu w Prusach Wschodnich rodzina uzyskała od Wielkiego Mistrza Zakonu Martina Truchseβa nadanie, zatwierdzone aktem z 11 września 1477 r., w którym bracia  Hans i Siegmund von Wallenrodt nabywają posiadłość Prakwice (niem. Prökelwitz) w powiecie morąskim, na zasadzie wymiany. Dotyczyła ona wcześniej nabytej miejscowości Winiec ( niem. Winkelhagen) pow. Morąg.  Wraz z nadaniem Prakwic bracia dodatkowo otrzymali posiadłości rycerskie, wsie Królikowo (niem. Königsee) i Pachoły (niem. Pachollen).

 

Wiek XVII i XVIII to okres największej świetności rodu, podczas którego rosła ona w liczebność, pomnażając swój majątek i zajmując wysokie stanowiska urzędnicze związane z brandenburskimi Hohenzollernami.

 

Kościół w Starym Mieście odnowił i wyposażył Johann Ernst von Wallennrodt. Było to możliwe dzięki znacznej fortunie, jaką posiadała wówczas rodzina.

Johann Ernst von Wallenrodt

Johann Ernst von Wallenrodt urodzii się 23 stycznia 1615 roku a zmarł 21 marca 1697 r. W 1653 r. Johann Ernst zawarł związek małżeński z wdową po generale Goldsteinie, Marią von Lehwald, i miał z nią dwie córki, z których druga Maria Luiza była dwukrotnie zamężna (pierwsza córka zmarła), nota bene z dalekimi kuzynami Adamem, Sigmundem i Christohem  Wallenrodtem. Z tych małżeństw miała Maria Luiza pięcioro dzieci, z których Adam, Christoph (1680 - 1741), wstąpił w związek z Dorotheą Charlottą von Proeck. Nazwisko von Proeck wcześniej pojawia się przy historii Prakwic. Miał z nią wprawdzie jedenaścioro dzieci ale powoli zaczynał się upadek rodu, który zaowocował odsprzedaniem w 1736 roku Prakwic i Starego Miasta rodowi von Dohna.

 

Do końca nie jest wyjaśnione czy jacyś Wallenrodtowie byli pochowani w staromiejskim kościele. Wiele za tym przemawia. Inwentaryzacja przeprowadzona w 1954 r. przez prof. Tadeusza Chrzanowskiego, Mariana Kornackiego i Jana Samka podaje informację o kamiennej płycie w posadzce z kartuszem rodziny Wallenrodt i datą 1670 r. Chociaż inne źrodła (Wünsch) podają datę 1626 r. Roztrzygnięcie pochówku członków rodziny w krypcie pod tą płytą możliwe byłoby tylko po przeprowadzeniu odpowiednich badań archeologicznych, które niestety w kościele nie miały miejsca. Nie można jednak wykluczyć funkcji nagrobnej płyty, gdyż jej umiejscowienie jest jak najbardziej stosowne do pochówków patronów kościołów. Wszak o tym mówi napis na płycie marmurowej nad wejściem do zakrystii. Ta druga płyta, która miałaby być płytą nagrobną, jest wpuszczona w posadzkę przed ołtarzem. Znajduje się ona tam do dnia dzisiejszego ale została przykryta przebudowanym dla potrzeb liturgii katolickiej ołtarzem tzw. soborowym.

 Kamienny kartusz z herbem Wallenrodtów w posadzce kościoła

 Ród patronacki kościoła miał trudne zadanie przy odbudowie, biorąc pod uwagę stan techniczny świątyn. Z pierwotnego stanu zachowała się tylko ściana północna istniejąca do wysokości dachu, a ściany wschodnia i południowa do wysokości okien. Zostały one uzupełnione murem ceglanym. Od południa odbudowano kruchtę wejściową z lożą oraz wzniesiono wieżę zachodnią, która zastąpiła wieżę drewnianą. Na tej wieży zamontowano dzwon, ważący 150 kg - odrestaurowany przez Dietricha Herbsta z Elbląga. Powstał on w 1785 r. Drugi  ważący 260 kg ufundował w 1887 r. burgrabia Richard Friedrich von Dohna. Oba dzwony zachowały się do dziś.

 

Kościół został odbudowany w latach 1682 - 1688. W latach 1696 - 1697 powstał drewniany, ozdobny strop ozdobiony przez malarza Gottfrieda Haarhausena.

Strop w 1938 r.


Na 1690 - 1696 r. określa się powstanie konfesjonału i ołtarza wykonanych przez warsztat rzeźbiarski Johanna Christoha Döbla. Ozdobienie kazalnicy i ołtarza warstwą malarską nastąpiło w 1696 r. za sprawą Haarhausena. Ciekawe są losy ambony i ołtarza. W 1754 r. oba te elementy zostały połączone. Dokonali tego dwaj stolarze Hildebrandt i Hanff z Dzierzgonia, za sumę dziewięciu talarów, przenosząc ambonę ze ściany północnej i wbudowując ją w ołtarz. W ten sposób powstał ołtarz ambonowy (Kanzelattar). W takiej formie przetrwał on 192 lata i dopiero w 1946 roku nastapiło wyjęcie kosza z ołtarza i oddzielenie baldachimu.

Konfesjonał 1904-1909 r.

Ołtarz ambonowy

Detal ołtarza

 

Wnętrze kościoła przed 1945 r. (Zwischen Narien und Geserich, s.1170)

Na okres wyposażania kościoła przez Johanna Ernsta von Wallenrodt przypada również fundacja stall i ław dla wiernych, dekoracja chóru muzycznego i loży kolatorskiej. Ozdobienie ich płycinami z dekoracją malarską przypisuje się również Haarhausenowi. Twórca ten zostawił po sobie oprócz podpisu z datą na stropie, drewniany kartusz w bogatej ramie, z cytatem z Ewangelii św. Jana i monogramem GHH oraz datą 1696 r.

Ławy w kościele z ozdobnymi płycinami malarskimi, z prawej strony widoczna loża kolatorska

Ród zadbał też o całkowite uposażenie kościoła, obdarowując go naczyniami liturgicznymi. Maria Luiza, córka Johanna Ernsta, ufundowała w 1699 r. dwa kielichy - srebrny i pozłacany (niezachowane), dwa srebrne lichtarze, ośmioramienny świecznik oraz chrzcielnicę.

Kielich

Chrzcielnica

Po zmarłym Johannie Ernscie patronat przejął ochmistrz krajowy (Landhofmeister) Christoph von Wallenrodt - zięć zmarłego. Wyposażenie koscioła uzupełnił w późniejszyym czasie (1746 r.) nowy pastor Christoph Maack.

 

W latach 1905 - 1939 systematycznie przeprowadzano inwentaryzację świątyni, stąd mamy tak wiele informacji o nim.

 

W 1736 roku Prakwice i Stare Miasto nabył bogaty ród von Dohna. Liczbna członków gminy luterańskiej zaczyna szybko wzrastać stąd konieczność powiększenia zboru. Uczyniono to przez wbudowanie trzeciej empory (Empora (niem. Empore), chór muzyczny – element architektoniczny występujący najczęściej w kościele w postaci odrębnej kondygnacji o charakterze antresoli, usytuowana nad kruchtą lub nadwieszona nad głównym wejściem do świątyni. Empora jest galerią wspartą na kolumnach lub filarach, otwartą do wnętrza kościoła. Umieszczona nad nawami bocznymi tworzy najczęściej osobne pomieszczenie dla kobiet lub zakonników. Umieszczona nad kruchtą lub pomiędzy nawą a prezbiterium – przeznaczona na ogół dla śpiewaków i instrumentów muzycznych (najczęściej są to organy). Empora może okalać też cały kościół.

Wnętrze kościoła - 1938 r.

Ponieważ muzyka odgrywała w kościele augsburskim bardzo ważną rolę, w 1796 roku kościół w Starym Mieście wzbogacił się o organy ufundowane przez szlachecką rodzinę Dohna – Slobbiten. W 1868 roku dodano do nich klawiaturę nożną. Szczególny rozkwit kościoła nastąpił w latach 1889 – 1926, kiedy pastorem luterańskim w Starym Mieście był przewielebny Heinrich Rudolf Severin Holland. Pod jego kierownictwem parafia przeżyła burzliwe czasy początku XX wieku i I Wojny Światowej. Organy i muzyka sakralna stanowiły istotny element liturgii i sława tej muzyki rozchodziła się poza granice małej parafii.

 

Dohnowie cały czas sprawują patronat nad kościołem. Jest on dla nich i dla mieszkańców ich dóbr: Prakwic, Kielm, Adamowa, Królikowa, Glanden, Wóki Prakwickiej  i Starego Miasta kościołem parafialnym.

Kościół ewangelicki w Starym Mieście - 1938 r.

Zachowały się dokumenty w postaci pism do właścicieli Prakwic o dwusetnej rocznicy patronatu, pracach konserwatorskich, itp.

 

Po II Wojnie Światowej kościół był nadal w rękach protestanckich i nadal był w dobrym sanie. Mówi o tym dokument z inwentaryzacji obiektu przeprowadzonej przez wybitnych polskich historyków sztuki, profesorów: Tadeusza Chrzanowskiego, Jana Samka i Mariana Korneckiego. W 1954 roku przygotowywali, w tej jeszcze protestanckiej  świątyni, katalog jej zabytków jak i cały katalog zabytków ówczesnego powiatu morąskiego. Zacytujmy więc obszerne fragmenty tego opisu: 

 

"Kościół zastaliśmy w stanie dobrym, po przeprowadzonych tuż przed drugą wojną światową, pracach konserwatorskich.(...) Jest to budowla salowa z wieżą zachodnią, wzniesiona z kamieni polnych i cegły; pozostały z niej do dziś (tzn. do 1954 r.) wschodnia elewacja mniej więcej do wysokości gzymsu koronacyjnego oraz ściany boczne do wysokości ław okiennych. Przebudowę tej świątyni, a właściwie budowę nowej z zachowaniem pozostałości poprzedniej, przeprowadzono w latach 1682-1688 z fundacji Johanna Ernsta von Wallenroda, właściciela dóbr Prawice i dobrodzieja kościoła. Powstał wówczas kościół salowy, zapewne nieco większy od pierwotnego, z oknami i wejściami zamkniętymi łukami spłaszczonymi i z dwiema przybudówkami po bokach: północną, mieszczącą zakrystię, i południową – z kruchtą i na pięterku lożą kolatorską. Od zachodu znajduje się wieża ukończona w 1684 roku (pierwotna była zapewne drewniana). O ile sam kościół wraz z przybudówkami jest otynkowany, o tyle wieżę pozostawiono w surowej cegle: ma ona trzy kondygnacje ożywione blendami i oknami o łukach półkolistych. Wieża jest w konstrukcji i artykulacji jednym z nielicznych na tym obszarze przykładów pielęgnowania tradycji średniowiecznych. Kościół ma skromny wygląd zewnętrzny, ale za to niezbyt obszerne lecz barwne i ozdobne wnętrze. Jak przystało na kościół protestancki, wnętrze jest bogate nie liczebnością sprzętów, lecz ich ozdobnością, a przede wszystkim wypełniony przepięknymi malowidłami".

 

Oto dokładny zapis inwentaryzacyjny prof. T. Chrzanowskiego:

 

"Ołtarz główny, przypisywany wykonawstwu Jana Christiana Döbela z początku XVIII w., ażurowy z rzeźbami św. Piotra i anioła oraz w zwieńczeniu Trójcy Świętej, św. Mateusza i Jakuba ST., ponadto postaci alegoryczne Wiary i Sprawiedliwości. Pośrodku ołtarza rzeźba Chrystusa na krzyżu, barokowa, przeniesiona z kościoła w Dzierzgoniu. Ambona z około 1690 roku., podtrzymywana przez rzeźbę anioła, z płaskorzeźbami Boga Ojca, ewangelistów i apostołów, polichromowana przez Gotfryda Haarhausena w 1696 r. Konfesjonał rzeźbiony z baldachimem z końca XVII wieku. Chrzcielnica w formie stolika, fundowana w 1746 r. przez pastora G. Maacka. Na chórze muzycznym prospekt barokowy, późnobarokowy z 1796 r., sam instrument (organy) odnawiany i przekształcony w 1862 roku. Zapis wymienia jeszcze kilka drobnych sprzętów oraz płytę fundacyjną na ścianie i grobową Wallenrodów w posadzce. Największą jednak ozdobą kościoła były malowidła wykonane przez Gotfryda Haarhausena, malarza królewieckiego, który dumnie podpisywał jako książęcy malarz dworski i myśliwski (Hof-und Jagdmaler). Strop w kościele był płaski, a całe wnętrza pokrywały bogate malowidła".

 

Z opisu jednoznacznie wynika, że von Dohnowie pozostawili po sobie kościół w bardzo dobrym stanie. Stan ten trwał do początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to ostatni pastor protestancki opuścił parafię. Okres braku właściciela śwątyni trwał do początku lat osiemdziesiątych i przyczynił się do kompletnej ruiny kościoła. Mieszkańcy Starego Miasta dewastację przypisują protestantom, którzy ponoć mieli ogołocić kościół. Myślę jednak, że do dewastacji przyczynili się też oni sami. Znam bowiem opowieści rdzennych mieszkańcow Starego Miasta, że jako dzieci, przez wybite szyby zakradali się do wnętrza opuszczonej świątyni i bawili się tam, a właściwie, jak to dzieci, szaleli w niej.

 

Zniszczony manuał dolny 

Powyższe fotografie przedstawiają zniszczone organy. Tego nie mogli dokonać protestanci opuszczający Stare Miasto i świątynię

W latach osiemdziesiątych nastąpił powrót kościoła pod zarząd katolicki. Parafia rzymsko - katolicka pw. Trójcy Przenajświętszej w Dzierzgoniu nabyła na własność kościół w Starym Mieście. Nastąpiło to 30 grudnia 1981 r. Od parafii ewangelicko - augsburskiej odkupiono kościół za kwotę 2,5 miliona złotych. Dokonał tego ks. biskup Julian Wojtkowski z Diecezji Warmińskiej, który wypłacił podaną sumę parafi augsbursko - ewangelickiej, reprezentowanej przez  pastorów: Jerzego Rothera i Tadeusza Wegenera. Stosowny akt notarialny podpisano w Warszawie. Od tej pory świątynia jest filią kościoła parafialnego w Dzierzgoniu, którym wtedy  kierował ks. dziekan Jan Czajkowski.

 

Ks. Jan Czajkowski podjął się bardzo trudnego zadania jakim jest przywrócenie dawnego blasku kościołowi. Jaki zastał stan obrazuje przeprowadzona w 1994 roku wizja lokalna, kierowana przez M. Gawryluka. Stwierdziła ona, że „kościół popadł w latach powojennych w zaniedbanie, a sprzęty zostały częściowo zniszczone: brak figury św. Pawła i dziesięciu innych figur w ołtarzu głównym,  konfesjonał zdewastowany, organy pozbawione werku i piszczałek. Powstały nieuniknione też w tych przypadkach uszkodzenia  i wykruszenia polichromii stropu”. Chciałoby się rzec "o bracia katolicy cóż żeście uczynili !!! ".

 

Dzięki staraniom ks. prałata Jana Czajkowskiego figury jednak powróciły. Były one zdeponowane w Warmińskim Muzeum w Olsztynie. Pozostałe uszkodzenia, zwłaszcza stropu, wymagału kosztownych i długich prac konserwatorskich. Kilka lat trwała renowacja polichromii stropu. Każdą deskę demontowano i wywożono do pracowni konserwatorskich w Gdańsku i Warszawie. Dzisiaj strop jest już odrestaurowany i nadal stanowi ozdobę kościoła w Starym Mieście.

Przeprowadzono remonty dachu (nowe pokrycie), wieży kościelnej i remonty wnętrz. Remonty utrudniają potrzeby pozwoleń na ich wykonanie od konserwatora zabytków. Ale to może i dobrze, przynajmniej zachowuje się pierwotny wygląd kościoła. Niesty nikt nie wróci rozkradzinych bądź zniszczonych płycin z malarstwem Haarhausena. Pozostały tylko nieliczne.

 

Zupełnie niespodziewanie, w 2008 - 2009 r., pojawiła się możliwość rekonstrukcji zniszczonych organów. Do ks. Jana Czajkowskiego zwrócił się mieszkający w Nowym Jorku wnuczek pastora Hollanda. Peter Adrian, tak nazywa się wnuk sławnego pastora, jest także organistą i jako trzynastoletni podówczas chłopiec grał z dziedkiem na organach w kościele w Starym Mieście.  Założył on fundację imienia swojego dziadka, która postawiła sobie za cel odnowienie staromiejskich organów. Do współpracy zaprosił fundatorów, wśród których znależli się potomkowie von Dohnów, byli mieszkańcy Prakwic i Starego Miasta. Znalazł się wśród nich Joachim Prinz, syn ostatniego zarządcy majątku w Prakwicach. W ten sposób w 2009 r. specjalistyczna firma "ORGELBAU", Rainera Woltera z Drezna rozpoczęła remont instrumentu. Mieszkańcy Starego Miasta przyjęli na siebie obowiązek zakwaterowania i wyżywienia pracowników firmy. Plotka głosi, że mieszkańcy Starego Miasta byli bardzo gościnni a że pracownikom firmy bardzo smakowalo polskie piwo, zaczęto się obwiać czy zdąża na czas z remontem. Oto wspomnienia jednego z fundatorów odbudowy Joachima Prinza:

 

"Nasz piękny wiejski kościół św. Piotra i Pawła został zbudowany w 1250 roku. Altstadt było także parafią do której należał również majątek Prӧkelwitz.  Kościół był starodawną budowlą, został zniszczony w czasie I wojny szwedzko-polskiej - 1605-1635. Patron Wallenrodt kazał przywrócić go do dawnego stanu. Ołtarz i ambona były bogato zdobione rzeźbami w drewnie. Malowidło na suficie przedstawia zmartwychwstanie Jezusa. Na strychu organowym można było zobaczyć cierpienie Jezusa na różnych polach. Cesarz Wilhelm II często uczestniczył w nabożeństwach podczas polowania w Prӧkelwitz. Pastorzy Heinrich i Severin Holland (1889–1926) ojciec i syn pracowali w kościele przez kilka dziesięcioleci. Na krótko przed pierwszą wojną światową pastorem został Muller i był nim aż do 1930 roku. Potem pastorem był Needra  i pozostał nim do 1937 r. – był niezwykle mądrym człowiekiem". Tak pisał o nim Joachim Prinz.

 

"Stanowisko proboszcza było nieobsadzone w latach 1937-1942. Pastor Heinz Wagenknecht działał w Starym  Mieście od 1942 do 1945 roku. Nasi rodzice często byli na nabożeństwach w tym pięknym wiejskim kościele.


Profesor Christian Holland występował w imieniu swojego kuzyna Petera Adriana - mieszkającego w Nowym Jorku, który był wnukiem pastora Heinricha Severina Hollanda i urodził się w Altstadt. Kiedy rodzice Petera Adriana wyprowadzili się, często odwiedzał dziadka i grał w kościele na pięknych barokowych organach tak często, jak tylko mógł i czynił to z wielką pasją. Organy zostały zainstalowane w 1797 r. przez Friedericha Wilhelma Fischera z Guttstadt (Dobre Miasto), przebudowane w 1863 r. Kiedy Adrian był Starym Mieście w 2008 roku. Podczas wizyty niestety zastał organy prawie całkowicie zniszczone. Po spotkaniu z księdzem Czajkowskim z Christburga (Dzierzgonia) i biskupem Elbingen (Elbląga), zdecydował bez zbędnych ceregieli na odrestaurowanie organów i zlecenie budowy i renowacji organów firmie Rainera Woltera. Pan Adrian osobiście przejął finansowanie, ale dawni mieszkańcy Starego Miasta, Prakwic  mogli wnosić darowizny".

 

Podczas pierwszych oględzin organów  w 2008 roku znaleziono w środku karteczkę z napisem:


„Organy te zostały zbudowane przez organmistrza F. W. Fischera w 1797 r. i zainstalowane 20 listopada tego samego roku. W swoim pierwotnym stanie nie miały pedału i kilku piszczących elementów. W 1863 roku zostały w całości zbudowana przez organmistrza J. Jenzena z Gdańska i przekazane w całości w obecnym formie 31 października tego samego roku. Święty patron, hrabia Richard Dohna Schlobitten, sam ponosił koszty odbudowy. Te notatki zostaną tutaj umieszczone dla pamięci przyszłych czasów”.


Kirche Altstadt den 31 October 1863     G. M. Schuwann były pastor zeitiger Pfarrer.

 

 

Odnowione organy

 

Zrekonstruowane klawiatury - manuały: górny i dolny (nożny)

 

Uroczysta msza św., połołączona z poświęceniem organów i koncertem na nich, odbyła się w 2009 r. Przybyli na nią fundatorzy, wśród których byli potomkowie von Dohnów, wierni, duchowieństwo i zaproszeni goście. Był na niej syn ostatniego właściciela Słobit i Prakwic a zarazem syn ostatniego opiekuna śwątymi Friedrich (Fritz) von Dohna - Schlobitten, który wygłosił przemówienie.

Friedrich von Dohna - Schlobitten

 

Przemówienie Friedricha Burggrafa i grafa zu Dohna-Schlobitten z okazji inauguracji nowych organów na Starym Mieście w dniu 11 października 2009 r.

 

Wasza Ekselencjo! Euer Excellenz!
Szanowni państwo! Sehr geehrte Damen und Herren!


Na wstępie pozwolę sobie powiedzieć kilka słów o sobie: jestem obywatelem niemieckim, który urodził się pod Kónigsbergiem, dorastał w Schlobitten i Prókelwitz, czyli dzisiejszych Prakwicach, a obecnie mieszka pod Hamburgiem. Ta zmiana miejsca to niewielka część wielkiej polsko-niemieckiej historii, która, podobnie jak historia Familii, towarzyszy i przez całe życie.


Prakwice od dawna należały do parafii Stare Miasto. Dlatego od dziecka iłem do tego kościoła. Ale nie pamiętam tego. Mój przyjaciel, Joachim Prinz, trochę starszy ode mnie, powiedział nam, że siedział tu na krześle patronackim ze swoim ojcem i jego żoną - jak już powiedziałem, historia. Przedwczoraj mieliśmy historyczną datę, dzień bohaterów Drezna. 20 lat temu 70 tysięcy osób przemaszerowało przez miasto, demonstrując na rzecz praw człowieka i wolności. Ich wołanie: "My jesteśmy ludem" do dziś brzmi w naszych uszach. Przygotowane krwawe stłumienie nie doszło do skutku, a pokojowa rewolucja rozprzestrzeniła się na cały kraj. Upadek NRD i otwarcie muru były nieuniknione. Wszystko to było możliwe tylko dlatego, że polskie powstanie i ruch "Solidarności" w Gdyni i Gdańsku w 1970 roku zmiotły reżim i rozpoczął się rozpad bloku wschodniego.

 

Dzisiejsza uroczystość jest również pełna historii i bardzo się cieszę, że mogę uczestniczyć w tej godzinie polsko-niemieckiego porozumienia, co jest zasługą pana Adriana i pani profesor Holland, a także zaangażowanych polskich panów. Przynoszę wam gratulacje i pozdrowienia od naszych braci i sióstr - w duchu naszego ojca, który już trzysta lat temu zbudował mosty nad przeszłością i ponownie stanął w obronie tego Kościoła.

 

Na koniec jeszcze słowo o organach, "Królowej Instrumentów", jak nazwał je niedawno papież Benedykt. Niech zawsze chwali Boga, dziękuje i śpiewa "Soli deo gloria"!

Dziękuję bardzo, Fritz zu Dohna

 

Kościół więc nadal czyni swą posługę. Znając dbałość kościoła rzymsko - katolickiego o swoje świątynie można być spokojnym o dalszy los kościoła w Starym Mieście.

Ks. dziekan Jan Czajkowski zmarł w 2021 roku

W 2010 r. fundatorzy w osobach Adriana Petera i Joachima Prinza znowu pojawili się w Starym Mieście. Chcą co roku tutaj przybywać i uczestniczyć w ekumenicznej mszy św. upamiętniającej odbudowę organów i przekazanie ich w użytkowanie. Oby im zdrowia i sił starczyło, bowiem obaj są panami około osiemdziesiątki. Tak jak w 2009 r. tak i teraz obecny był także Rainer Walter z żoną Andreą i córką Johanną, Walter Hörner z Aachen oraz biskup Józef Wysocki. Rainer Walter odremontował organy, a teraz przybył, żeby je ponownie nastroić. Tak się podobno czyni z instrumentem, rok po jego remoncie.

Adrian Peter Holland z lewej i Joachim Prinz z prawej

 

 

Fundatorzy odbudowy organów podczas ekumenicznej mszy św. w 2010 r. w dawnej Loży Kolatorskiej

Dla Joachima Prinza wizyty mają jeszcze inny wymiar. Koło kościoła pochowana jest jego siostra Rosemarie Prinz i w tym miejscu postawił krzyż. Składa tam, podczas wizyt, kwiaty.

Kościół w Starym Mieście cechuje prostota i surowość. Nadaje mu ona jednak specyficzny klimat. Ławki są niepomalowane, takie jakimi były po ufundowaniu ich przez Joachima Ernsta von Wallenrodt. Posadzka jest ceglana, taka jaką była przed wiekami. Niech to tak pozostanie. Wprawdzie świątynia jest już katolicka ale bije z niej jeszcze surowy protestantyzm. Może trzeba ją uchronić od wszelkich sztuczności, jarmarczności, marmurów i złoceń tak powszechnych w innych kościołach. Pięknie ozdabia ją odnowiony sufit, muzyką wypełniają odnowione organy. Reszta, w miarę możliwości, niech pozostanie taka sama. Oddaje bowiem burzliwą historię kościoła w Starym Mieście. Naprawdę warto ją odwiedzić, zasiąść w ławkach pamiętających von Wallenrodtów, von Dohnów, pastora Maacka i pastora Hollanda. Przy odrobienie szczęścia można posłuchać organów. Niestety więcej wizyt fundatorów już nie było. Urwał się też mój osobisty kontakt z Joachimem Prinzem. Niestety miał wypadek, chorował i zmarł.

Dawna loża kolatorska w kościele.

Loża kolatorska - określenie kolator pochodzi z łaciny i oznacza darczyńcę, patrona kościoła lub jego fundatora. Mieli prawo przedstawiania biskupowi kandydatów na beneficjentów przy kościele. Mieli również prawo do umieszczania w kościele tablic nagrobkowych i posiadania własnych ławek. Zachowane do dzisiaj  ławki, stojące w poprzek ławek dla wiernych, to właśnie loża kolatorska.

Joachim Prinz z tłumaczem podczas wizyty w 2010 roku

Warto jeszcze zacytować ciekawostkę, na którą natknąłem się w interncie. Jak głosi niesprawdzona plotka, w świątyni był obraz autorstwa samego Rembrandta. Ponoć zabrał go ze sobą ostatni protestancki pastor i teraz znajduje się w Niemczech. Autor o nicku "Ewingi" pisze na portalu Marienburg.pl  tak:

 

Rembrandt w Starym Mieście? 

 

"Chciałbym ustosunkować się do informacji od dłuższego czasu już goszczącej na portalu Starego Dzierzgonia, a dot. kościoła pod wezwaniem św. Piotra i Pawła w Starym Mieście, wsi leżącej pomiędzy Starym Dzierzgoniem a Dzierzgoniem. Najwcześniej, bo jeszcze w XVII wieku, od Kiersyt usamodzielniły się Prakwice (niem. Prokelwitz), które stały się siedzibą rodową von Wallenrodow. Von Wallenrodowie w ramach dominium uzyskali także wieś Myślice oraz Stare Miasto i przejęli patronat prywatny nad znajdującymi się tam kościołami gotyckimi. Przyczynili się do pięknego wyposażenia obu świątyń, podobno w Starym Mieście znajdował się nawet obraz Rembrandta wywieziony do Niemiec po 1945 roku przez ostatniego pastora. Na ten temat Rembrandta nie ma żadnych wiadomości  w regionalnych wydawnictwach niemieckich. Nie chce się wierzyć, gdyby to było prawdą, aby fakt ten był utrzymywany w tajemnicy przez byłych niemieckich mieszkańców Altstadt. Nie mniej, faktycznie mógł w tym kościele wisieć XVII wieczny obraz, sygnowany inicjałami Rembrandta. Mianowicie kilkanaście dni temu (16.11.2008) na portalu http://wiadomosci.gazeta.pl/ ukazała się takowa notka: Muzealnicy się rozczarowali: żaden ich "Rembrandt" nie jest prawdziwy. Eksperci ostatecznie potwierdzili obawy Muzeum Państwowego w Schwerinie w Meklemburgii - w tamtejszej Kolekcji Holenderskiej nie ma ani jednego prawdziwego obrazu pędzla Rembrandta. Do takich wniosków doszło siedmiu historyków sztuki i konserwatorów z Holandii, Niemieci USA, którzy obradowali w Schwerinie podczas weekendu. Żaden z ośmiu "Rembrandtów"  z Kolekcji Holenderskiej nie okazał się oryginałem. W przypadku jednego obrazu - portretu starego człowieka - udało się ustalić autora. Był nim współczesny Rembrandtowi Jan Lievens (1607-1674), natomiast umieszczony na obrazie monogram Rembrandta - RHL - jest oczywistym fałszerstwem. Obrazy, których autentyczność zakwestionowali eksperci, książęta meklemburscy kupowali w XVIII wieku w najlepszej wierze jako dzieła słynnego Rembrandta Harmensza van Rijna. Można zatem wnioskować, że informacja z portalu Stary Dzierzgoń może odpowiadać prawdzie, aczkolwiek z powodu niepewności co do autentyzmu nie znalazł ten fakt odzwierciedlenie w literaturze przedmiotu i nie przedostał się do szerszej wiadomości. Rodzina Wallenrodów mogła zakupić obraz z inicjałami Rembrandta dla patronowanej prze siebie świątyni, nawet zdając sobie sprawę, że jest to falsyfikat. Dawniej, zapewne nie przyszło nikomu też do głowy, aby roztrząsać autorstwo niewielkiego jak można sądzić obrazu, wiszącego na ścianie kościółka wiejskiego."

 

 

 

Podcza polowań w Prakwicach Cesarz Wilhelm II był uczestnikiem mszy w kościele. Wiadomo, że Cesarz był bardzo pobożny i w niedziele nie polował. Warto też opisać  miejscowość, w której kościół się znajduje.

 

Stare Miasto (niem. Altstadt) – obecnie wieś w Polsce, położona w województwie pomorskim, w powiecie sztumskim, w gminie Stary Dzierzgoń przy drodze wojewódzkiej nr 515 i nad rzeką Dzierzgoń. Wieś jest siedzibą sołectwa Stare Miasto, w którego skład wchodzą również miejscowości Adamowo i Kielmy.


Wbrew swojej nazwie, Stare Miasto jest niewielką wsią, położoną nad rzeką Dzierzgoń w pobliżu Starego Dzierzgonia. Wieś jest wzmiankowana w dokumentach już w 1312 roku, jako wieś czynszowa na 40 włókach. Wtedy to komtur Dzierzgonia Günther von Arnstein wydał dla osady, noszącej nazwę Rerdiz przywilej lokacyjny. Nowa nazwa Aldenstat, a później - Altstadt wzięła swe pochodzenie od lokalizacji wsi na drodze z Dzierzgonia do Starego Dzierzgonia. W 1782 roku we wsi odnotowano 31 domów (dymów), natomiast w 1858 roku, w 31 gospodarstwach domowych żyło 308 mieszkańców. W latach 1937–39 było 364 mieszkańców.


Wieś Stare Miasto (niem. Altstadt) przed II Wojną Światową należała do dystryktu (powiatu) Mohrungen (Morąg) i położona była w zachodniej części powiatu należącego do Prus Wschodnich. Była to jedna z najstarszych wiosek w powiecie, ponieważ znajdowała się na bardzo starym szlaku handlowym biegnącym z północy na południe.


Ziemie wokół Starego Miasta, do 1731 roku, należały do rodziny von Wallenrodt. Chłopi w Starym Mieście byli związani ziemią z Wallenrodtami, a od tego roku z Aleksandrem Aemiliusa Burgrave Graf zu Dohna-Schlobitten.

Aemilius Burgrav Graf zu Dohna-Schlobitten

W lutym 1818 roku nastąpił nowy podział powiatu Mohrungen, w wyniku którego Altstadt znalazło się w nowym powiecie. Od 1827 r. chłopi otrzymywali połowę ziemi na własność.

 

Już na początku rozwoju było tak, że dziedzińce wsi wytyczono na planie kwadratu według regularnego planu po obu stronach ulicy wiejskiej. W 1845 roku rozbudowano drogę z Christburga (Dzierzgonia) do Riesenburga (Susza) a rzeka Sorge otrzymała drewniany most, po I Wojnie Światowej zastąpiono go betonowym.
 
Wieś Stare Miasto otrzymała elektryczność w 1928 roku, ale nie wiadomo, czy folwark Kӧllmen (Kielmy) został też podłączony.  Altstadt (Stare Miasto) mogło wykazać w 1933 roku 409 mieszkańców a w 1939 roku, 366 mieszkańców. Sumy te obejmowały również folwarki Kӧllmen i Glanden.


Budynki „państwowe”, które istniały we wsi przed II Wojną Światową:

Budynek stojący za denkmalem był prawdopodobnie budynkiem nadleśnictwa w którym przed II Wojną Światową urzędował leśnik Hans Georg Brettmann

Urząd leśny (nadleśnictwo) w latach 1929-1945 znajdował się bezpośrednio za pomnikiem wojennym (niem. Denkmal) i był własnością Alexandra Fursta zu Dohna-Schlobitten. Ostatnim nadleśniczym był Hans-Georg Brettmann, który był też szefem koła łowieckiego i okręgowym mistrzem łowieckim. Pod jego kontrolą znajdowały się lasy Prӧkelwitz (Prakwice), i Kӧnigssee (Królikowo) o powierzchni 461,56 ha oraz lasy Sakrinten (Zakręty) o powierzchni 654,48 ha. W tym grunty zadrzewione 1048,36 ha i niezadrzewione 67,67 ha.


Podlegał mu leśniczy Becker w Królikowie oraz Lupkowski i Krause, którzy byli ówczesnymi gajowymi. Leśniczówka Beckera prawdopodobnie znajdowała się w lesie koło Kӧnigsee (Królikowo) – w dzisiejszym łowisku Korwek.  Brettmann był leśnikiem bardzo wykształconym. Kształcił się w znanej Pruskiej Akademii Leśnej w Eberswalde,  w Brandenburgi.

Leśniczówka w końcu lat 70. XX wieku

Fotografia leśniczówki w łowisku Korwek z lat 60-70 ubiegłego wieku. Przed II Wojną Światową była prawdopodobnie siedzibą leśnictwa Kӧnigssee (Królikowo) i mieszkał w niej wspomniany leśniczy Becker. Budynak obecnie nie istnieje i nigdy nie było w nim elektryczności. Posiłki przyrządzano na kuchni tzw. "westfalce" i prasowano żelazkiem na węgiel drzewny.

Łowisko Korwek zostalo nazwane przez myśliwych ponieważ ostatni leśniczy, który wyjechał do Niemiec około 1965-1970 roku miał nazwisko Korwek. Widoczna na fotografii kobieta to prawdopodobnie jego  żona.

Westfalka i żelazko na węgiel

Około 18 - 19 stycznia 1945 roku Armia Czerwona zbliżała się coraz bliżej. Powstało  wielkie zamieszanie  i ucieczka mieszkańców Starego Miasta. Nadleśniczy Brettmann, którego powołano do wojska w stopniu podpułkownika i służył w dywizji przeciwlotniczej sił powietrznych Luftwaffe, przebywał na urlopie rekonwalescencyjnym. W oficerskim mundurze zatrzymywał wszystkie pojazdy Wehrmachtu przejeżdżające przez Stare Miasto (bez zgody wojskowej czy politycznej), ładował na nie matki z dziećmi, które miały jechać na zachód. Od 22 stycznia 1945 r. zorganizował ucieczkę dla pozostałych mieszkańców i w ten sposób uratował życie wielu osobom. Skutkiem czego była nałożona dla niego kara śmierci przez nazistów, czy ją wykonano nie wiadomo.

 

Poprzednikiem  na stanowisku nadleśniczego był Gustav Adolf Schmidt (1847-1926). Towarzyszył on Cesarzowi Wilhelmowi II podczas polowań w Prakwicach. Jego życiorys opisałem w zakładce "Cesarskie lowy".

Gustaw Adolf Schmidt

Mam problem z ustaleniem gdzie stał budynek urzędu leśnego. Na starej fotografii Denkmala widoczne są dwa bydynki. Dzisiaj w tym miejscy są ruiny fundamentów i widoczne betonowe schody. Być może były to budynki, z które jak podają źródła niemieckie „nadleśnictwo było umiejscowione za denkmalem i wysadzone przez sowieckie wojska”. Rosjanie traktowali leśników i ich budynki jako formacje wojskowe i koszary.

Z tyłu widoczne budynki - fotografia a 1925 roku jeszcze z wrotami do obiektu, wejściem na cmentarz honorowy

Ale to tylko hipoteza ponieważ Joachim Prinz, syn ostatniego zarządcy majątku Prakwice, przesłał mi w 2009 r. zdjęcie nieznanego kamienia Wilhelma i napisał mi, że stał on naprzeciw budynku leśnictwa przy drodze ze Starego Miasta do Prakwic. Problem w  tym, że istnieją dwie takie drogi i przy jednej z nich istnieje wprawdzie były budynek leśnictwa „Królewskie” i jest on poniemiecki ale w tamtym czasie nie był budynkiem leśnictwa (w tym miejscu leśnictwo istnieje od lat 70. dwudziestego wieku) i stoi do dziś a przecież mial być zniszczony  Rzeczony Joachim Prinz w chwili udzielania mi tej informacji miał około 90. lat i mogło mu się coś pomylić. Dzisiaj, w 2021 r., już nie żyje. Zagadka chyba nie do wyjaśnienia.

Pomnik bohaterów

Większość upamiętnień stawianych w Prusach Wschodnich przybierało formę steli, głazu, obelisku, tablicy - pojedynczych obiektów architektonicznych, natomiast upamiętnienie poległych w I Wojnie Światowej ze Starego Miasta (niem. Altstadt) i okolic, przyjęło formę cmentarza wojennego. Zbudował go Alexander zu Dohna - Schlobitten oraz ewangelicka gmina wyznaniowa Starego Miasta okolo 1922 roku.

Pomnik bohaterów w 2019 roku


Żona leśniczego Brettmanna z dziećmi przy nieodnalezionym Kamieniu Wilhelma

Pocztówka z 1905 -1910 roku

Zajazd Emila Fischera

Pocztówka przedstawiająca salę balową w zajeździe H. Weissa w Starym Mieście w latach 19010-1915

Z obu pocztówek sprzed I Wojny Światowej wynika, że zajazd (karczma) był najpierw własnością Emila Fischera a póżniej H. Weisa. Karczma Muscheitesa istniała zaś w okresie międzywojennym i  stała mniej więcej w miejscu dzisiejszej świetlicy wiejskiej i remizy OSP. Tutaj można było kupić artykuły spożywcze i węgiel, zjeść posiłek oraz wypić piwo lub mocniejszy alkohol. Ponadto karczmarz  Muscheites prowadził pszczelarstwo, a przede wszystkim strzelnicę dla miejscowego stowarzyszenia ochrony. Przed karczmą był podjazd  a wieczorem odbywały się w niej wieczorki taneczne.

 Obok karczmy była kuźnia i dom mistrza kowalstwa Mullera. Obydwa budynki istnieją do dzisiaj, z tym że, kuźnia jest w opłakanym stanie.

 

Kuźnia

Kuźnia w 2019 roku

We wsi istniała też szkoła wiejska a właściwie dwie szkoły. Ta starsza stała przy kościele od czasów reformacji i nosiła nazwę „Kirchschule”. Nauczyciel był także organistą. W 1936 – 37 roku rozpoczęto budowę nowej szkoły. Uczyli w niej nauczyciele: panowie Ruh, Muller, Wichmann, panie Arendt, Standge, Ewert. Budynek starej szkoły stoi do dnia dzisiejszego a „nową szkołę’ odbudowano po II Wojnie Światowej około 1950 roku i działała nadal. Dzisiaj jest w niej przedszkole.

W tym budynku mieściła się stara szkoła. Budynek ocalał ale jak wiele ceglanych budynków został otynkowany, wstawiono nowe okna, nowe pokrycie dachowe, itp. Fotografia  współczesna z 2017 roku

Nowa szkoła zniszczona przez Armię Czerwoną w 1945 roku

 W styczniu 1945 r. wszystkie większe budynki wsi, takie jak karczma, nowa szkoła i nadleśnictwo zostały podpalone i doszczętnie zniszczone przez oddziały sowieckie.

Karczma  E. Muscheitesa

Karczma w 1938 roku

Karczmarz E. Muscheites - 1930 r.

O karczmarzu przedstawionym na powyższej fotografii wspomina badacz dr Seweryn Szczepański zajmujący się badaniami archeologicznymi stanowiska w Starym Dzierzgoniu w swojej pracy pt.  "Listy Hansa Schleifa i Wolfa von Seefelda w sprawie działalności Wydziału Wykopalisk SS-Ahnenerbe w Starym Dzierzgoniu i Starym Mieście (w latach 1935–1937)" Oto fragment tej pracy:

 

" (...) Wyjątkowa w kontekście zachowanej korespondencji datowanej ze Starego Dzierzgonia i skupiającej się głównie na sprawach dotyczących badanego grodziska jest seria listów, którymi wymieniali się pracownicy urzędu budowlanego w Pasłęku i morąskiej landratury z dyrektorem Prussia Museum w Królewcu Wilhelmem Gaerte, do której dołączają się listy Hansa Urbanka z Uniwersytetu w Królewcu i Hansa Schleifa. Jak wynika z korespondencji zachowanej w archiwaliach Rudolfa Grenza, do Królewca za pośrednictwem landrata morąskiego, wcześniej poinformowanego przez przedstawiciela urzędu budowlanego w Pasłęku, sprawującego nadzór nad budową szkoły w Starym Mieście, dotarła informacja, że podczas kopania fundamentów pod budynek szkoły w Starym Mieście natrafiono na pozostałości „pradziejowe-go cmentarzyska”, które przebadać mieli archeolodzy z SS-Ahnenerbe. Określenie „cmentarzysko” pojawia się w liście nadzorcy budowlanego z 20 lipca 1937 r., który to list następnie został 24 lipca przekazany Wilhelmowi Gaertemu. Dyrektor Prussia Museum w swoim liście datowanym 28 lipca i wysłanym do Starego Dzierzgonia prosił Hansa Schleifa o informacje. Dzień wcześniej – 27 lipca, do Schleifa list napisał również Hans Urbaek, którego o fakcie odkrycia „wczesnożelaznego osiedla” poinformował jego „towarzysz” Bernt von Zur-Mühlen. Dla Urbanka przygotowującego dysertację doktorską wszelkie informacje na temat znalezisk byłyby bardzo istotne, gdyż jak pisze – mogą one mieć związek z grupą ludności użytkującą cmentarzysko odkryte w 1931 r. (właściwie w 1932 r.), położone około 1,5 km na północny wschód od Starego Miasta, niedaleko grodziska. Młody królewiecki badacz prosił przy tym dr. Schleifa o w miarę szybką odpowiedź, gdyż do 10 sierpnia musi już złożyć maszynopis swojej pracy

 

Hans Schleif w odpowiedzi (nie ma pewności czy skierowanej do Gaertego, czy Urbanka) z 2 sierpnia wyjaśnił, że 13 lipca 1937 r. dowiedział się, że przy kopaniu rowów pod ławy fundamentowe szkoły w Starym Miecie doszło do odkrycia „pradziejowych skorup oraz jam”. Informatorem jego miał być miejscowy „karczmarz Muscheitis” (właściwie Muscheites). Mając na uwadze potencjalną wartość stanowiska Schleif wyekspediował grupę ludzi z Reichsarbeitstdienstu, którzy wówczas pracowali u niego przy wykopaliskach na starodzierzgońskim Schlossbergu. Prace ratownicze w Starym Mieście trwały zaledwie 2 dni. Wpierw 14 lipca wraz z sześcioma robotnikami z lokalnego RADu udał się tam Schleif z Löhausenem. Kolejnego dnia – 15 lipca, Löhausenowi towarzyszył Seefeld. Badacze przeprowadzili nadzór oraz wykonali dokumentację polową stanowiska, na którą składały się oprócz opisu także rysunki obiektów, ceramiki i plan stanowiska z zaznaczonymi jamami. Według dokumentacji odkryto w sumie 10 jam o miąższości nie przekraczającej 1,40 m, z czego w zaledwie 4 odkryto nieliczne skorupy i w 5 resztki węgli drzewnych. Nie zaobserwowano natomiast żadnych resztek ciałopalenia. Niewykluczone, jak uważał badacz, że owe jamy to pozostałości po palach tworzących jakąś większą konstrukcję. W pobliżu odsłonięto również kolistą konstrukcję kamienną o średnicy około 1,2 m, wykonaną z otoczaków wielkości pięści i ułożoną bezpośrednio na calcu. Schleif interpretował tę instalację jako pozostałość pieca, choć znaleziono w jego obrębie zaledwie rachityczne ilości węgla i nie natrafiono tam też na żadne zabytki. Stanowisko to sklasyfikowane jako „pradziejowe” nie zostało wówczas jeszcze określone chronologicznie. Uzupełnieniem do informacji zachowanych w korespondencji  jest notatka o „nowych odkryciach” w Starym Mieście zamieszczona w Alt-Preussen z lipca 1938 r., którą przekazał karczmarz Muscheitis wskazując chronologię stanowiska na epokę brązu. Korespondencja ta, daje także wyobrażenie w jak małym poważaniu badacze chroniący się pod egidą himmlerowskiej organizacji Ahnenebe mieli procedury zgłaszania nowoodkrytych stanowisk – można mniemać, że gdyby nie list morąskiego landrata do Wilhelma Gaerte oraz meldunek karczmarza ze Starego Miasta, informacje o odkryciu podczas budowy szkoły nie wyszłyby prawdopodobnie na jaw i zaginęły wśród polowej dokumentacji Hansa Schleifa.".


Karczma, denkmal, kościół i szkoła w 1939 r.

Droga przez wieś - 1925/1935

 

Dom z 1930 r.